Bonne et heureuse année!
Posylwestrowo, bo Sylwester był tak udany, że musiałam odczekać troszku, by z dystansem uradować się tym czasem. (Wrotko, dziękuję za Twoje przemyślenia). No więc, spotkaliśmy się wieczorem u Michalików (ja dotarłam z wesołą przygodą do Fordonu, ale to inna historia; do Trzęsacza obyło się już bez przygód) i rozpoczęliśmy jedzonkiem, potem wypełzliśmy z pełnymi brzuszkami i energią tańcować. Rozkręciliśmy się dopiero belgijką i sing hallelujah(jak się nazywa ten taniec?), a potem poleciało... Wszelkiego rodzaju tanga cieszyły się największą popularnością, po nich zaś inne tańce towarzyskie. O północy ognisko, fajerwerki, życzenia i wspólne kolędowanie. Wróciliśmy ok. 3? Żurek, tańce, reggae, włoska robota i próby spania. 11 - kościół, a potem tańce m.in. kowbojka i oglądaniedirty dancing 2.
Są też straty: musiałam wyrzucić skarpetki i balerinki, które mi się podarły:P (a to dopiero ich drugi sylwek)- nie byłam z nimi mocno emocjonalnie związana. Wcale :)
No i pomijając fakt, że następnego dnia (2.01.) nie mogłam się z łóżka ruszyć. Jak się obudziłam to próbowałam sobie przypomnieć czy mnie przez przypadek walec nie przejechał. W ogóle obudziło mnie pytanie mamy to kiedy idziesz do fotografa?. O matko! Dowód. O matko! 18 tuż, tuż... O nie!
A póki co... szkoła, olimpiada, ech...
Merci:*
Zdjęcie z ogniska o północy w Sylwestra. www.picasaweb.google.pl/lentilka.ania/sylwestrowo2009
P.S. Kocham śnieg, zaśnieżone drzewa i ulice. Świat jest pomarończowo-fioletowy. W końcu! Entuzjazm