Ach. Tak sobie dzisiaj rano myślałam, że moje życie wygląda aktualnie jak wstęp do takich... romantyzowanych filmów.
Budzę się rano w kłębku pościeli, którą narzucił na mnie M wychodząc, denerwując przy tym trzy towarzyszące mi koty.
Wygrzebuję się razem z nimi, włączam płytę winylową, karmię miałczące mruczki.
Każdego na jego indywidualny sposób.
Robię sobie herbatę.
Ogarniam się i wychodzę z koszykiem na zakupy.
Jestem wdzięczna, że udało mi się osiągnąć taki spokój, żeby móc to czasem docenić.
Nie przejmować się tym, że musiałam wstać o 5, żeby zabrać jednemu z kotów reklamówkę, bo zaczął się nią bawić, a drugi kot spał mi dupą na poliku.
Takie rzeczy schodzą już na drugi plan, nie trzymają się pierwszego.
Nie mówię, że tak jest zawsze, ciągle, ale chodzi o to, że chociaż bywają takie momenty.
-----
Dokończyłam list, wysłałam CV do jednej firmy, bo randomowo znalazłam fajną ofertę.
Nie wiem czy będę chciała tam iść, ale to się okaże czy mnie jakoś przekonają do siebie, bo mocno się waham.
-----
Dziękuję