zupelnie nieironicznie denszę do korna i slipknota, układając cringowa playliste na podróż
jem truskawki i wywijam
M mógłby już być, musi usluszec jaką sentymentalną podroz dla niego przygotowałam
juz mu troche współczuję, bo w aucie nie bedzie jak tańczyć, wuec bede tylko śpiewać
mam juz termin na tatuaz ciesze sie niezmiernie
wystarczy teraz tylko zagoić się do terminu, zeby mozna bylo dziarać
jestem jednocześnie na samej gorze i samym dole
patrze w lustro i przypomniam sobie starą siebie przestrzegającą się, że to wcale szczęścia nie daje. krzyczy do mnie halo, ja tu byłam, nie ma sensu. ale jestem głucha na to wołanie. zapadam sie w ciepłym kocyku beztroski.
najwyraźniej wtedy nie dawalo mi to szczęścia. moze nic mi wtedy go nie zapewniało? tego nie wiem, ale czuję, ze teraz tego chcę