Miłość - aż do śmierci.
Tak interpretuję owy obraz, który niedawno sobie zakupiłem. Mam sentyment do rękodzieł tym bardziej, że widzę w tym 'coś', kto nie każdy potrafi ujrzeć. I nie chodzi o to śmieszne 'Halloween', chodzi o zupełnie o 'coś' innego.
Wiecie, gdy byłem ostatnio na handlowaniu w sobotę, to zauważyłem tam parę staruszków, która bezwstydnie spacerowała za rękę na ryneczku oliwskim. Widać, że byli dla siebie wzajemnym oparciem, a tak gdy patrzyli na Siebie było czuć ogień w ich oczach, 'coś' o czym zawsze marzyłem. Takie niezmienne, silne, wieczne. Cholera, niesamowicie chwycił za moje serce ten widok, z drugiej strony, uświadomił mnie, że jednak istnieją takie pary, gdzie uczucie trwają przez cały związek cholera, to bardzo budujące.
Obiło mi się ostatnio o oczy, zdanie "XXI wiek, tutaj przetrwasz tylko wtedy, gdy bawisz się rozumem, a jesteś zniszczony, jeśli działasz sercem." Wiecie, ja wychodzę z założenia, że to my kreujemy świat, a nie świat Nas. Dobrą metaforą byłoby - skoro politycy to złodzieje i kurwy bez honoru, to my również możemy tacy być? Czy według Was nie brzmi to trochę jak usprawiedliwianie się? Ja tam nigdy się nie podporządkuję, nie muszę być jak cały świat, wolę być inny, wolę być sobą oraz się nie wstydzić tego jaki jestem oraz swoich wartości, którymi się kieruję.
Bo bawić to ja mogę się słowem, bawić to mogę się z kobietom życia, która tak mocno kocham. Igrać jej włosami, pocałować w szyję, chwycić delikatnie za włosy, przytulić gdy smutno, wesprzeć słowem i czynami gdy ciężko, pogłaskać po policzku na dzień dobry i dobranoc, zrobić śniadanie, obronić przed złymi demonami gdy przychodzą znienacka.
Kimś kto naprawi wszystkie krzywdy, którzy inni jej zadali, tak ażeby wyzbyła się lęków oraz strachów, by nauczyć się wspólnie miłości na nowo, na lepiej.
Być rycerzem każdego dnia, który będzie bezpieczeństwem, filarem, ostoją, słuchaczem oraz rozmówcą. Tym który odda wszystko co ma za uśmiech oraz szczęście kobiety swojego życia, którą kocha najmocniej we wszechświecie. O którą się momentami cholernie się martwi, chociaż wie, że ona zawsze da sobie radę, w końcu jest silna, w końcu tyle razy to udowodaniała.
Zniszczony, to moi drodzy BYŁEM. Wiem, że przez własne błędy sporo straciłem, przez wiele lat tkwiłem w bagnie po uszy, ale w końcu wstałem, ogarnąłem się, zapierdalam oraz widzię w lustrze dobrego, silnego Siebie. Który wierzy, że można stworzyć związek oparty na miłości, której owocem będzie szczęśliwa, kochająca się rodzina. Gdzie problemy się rozwiązuje od razu, gdzie codziennie możemy się wspierać, dbać o Siebie, rozpalać Nasze uczucia, gdzie razem wtuleni w siebie idziemy przez życie. Wiem, to bardzo romantyczne, być może odrobinę dziecinne podejście, ale jebiem na to. Mam prawo tak myśleć, mam prawo do tego dążyć, mam prawo by na nowo BYĆ. Karma kiedyś do Nas wszystkich wróci, zobaczycie!
Co do konfliktów oraz nieporozumień, boleśnie się przekonałem, że trzeba je rozwiązywać od razu. Nie bać się, nie wstydzić, BYĆ oraz działać, brać konsekwencje przy okazji naprawiając to co się spierdoliło. Boli mnie, że ta dojrzałość, te wszystkie wnioski się pojawiła dopiero teraz, a nie wcześniej - z drugiej strony, pracuję nad Sobą, edukuję się oraz wierzę w to głupie 'coś' (Jak i niezmiennie w Ciebie K., drugiej tak silnej, przyciągającej i niezwykłej w tym weszechświecie nie ma!) staram się wciąż lepszy - i nie zamierzam z tego rezygnować!
Ja tam doskonale wiem co dla mnie jest lepsze oraz o co mogę codziennie się starać. O uczucie, które pozwoli mi stworzyć szcześliwą, kochającą rodzinę, która przetrwa wszystko, która będzie równie piękna na początku jak i jej końcu. Wtenczas gdy starość zacznie Nam zabierać siły witalne, a My przytuleni przy kominku będziemy mogli wspominać z uśmiechem na ustach wszystkie głupie scysje, które Nam się przytrafiły. To taka delikatna aluzja, do tego dzieła, które ostatnio zakupiłem barterowo za serki. :- D
Anyway, w zeszłym tygodniu dostałem telefon od znajomego ze starej pracy, A.- kierowcy, który bądź co bądź często mnie wspierał, często również wysłuchał, a przede wszystkim BYŁ. 'Przypadkowo' pomylił numer, sam byłem mocno w szoku słysząć go, bo doprawdy było to dla mnie niesamowite zaskoczenie. Nie zdążyłem zadać tak wielu pytań, powiedzieć tylu rzeczy, które mi później przyszły na myśl, szkoda, bo owy kontakt nakręcił we mnie spirale różnych emocji. Chyba głównie tęsknoty, kurde, brak mi tych ludźów, których tam poznałem, szybko się przywiązuje do wartościowych person. A najbardziej tęsknię za wzrokiem, głosem, obecnością oraz droczeniem się z charakterną i cholernie upartą Panią K.ierownik.
Teraz niesamowicie żałuję swojej niedojrzałości, swoich głupich decyzji. Brakuje mi tych człeków, bo prawda jest taka, że gdy nie oni, to niebyłbym w tym miejscu co teraz. Resocjalizatorzy, którzy tchneli we mnie życie. Hm, resocjalizatorzy? A może głównie jedna Pani resocjalizatorka? Ah, te przypadeczki.
Najdroższa astralna K., jeśli masz wolną chwilę w sobotę, to serdecznie Ciebie zapraszam do kina 'Remus', w sobotę na 17.30, tak bezinteresownie, by rozpocząć listopad na nowo, lepiej, ze spokojem oraz z bananem na twarzy. W razie czego będę czekać z biletami, standardowo, na ławeczce. Być może w końcu wyłonisz się zza mgły? A jeśli naprawdę się tak zdarzy, to cóż dalej? Hmm, chyba sama wiesz najlepiej, nie martw się, w końcu jesteś niezniszczalną astralną księżniczką, czyż nie?
Miłego wieczoru Ci życzę, a przede wszystkim spokojnego, z uśmiechem w środku.
Ps. Pamiętaj, jesteś wielka!
Ps2. Obraz by Lewic Magdalena.
P. Miszcz elaboratów oraz monologów, który kiedyś udowodni, że słowa mogą stać się czynami.
Inni zdjęcia: Ja nacka89cwaZ synem nacka89cwaJa nacka89cwaJa pati991Ja pati991Ja pati991Na zamku pati991Ja :) nacka89cwaW Ciechocinku pati991Ja nacka89cwa