Zrobiłam to.. Nie wiem czy powinnam być z siebie dumna, ale jestem. Trzeba płacić za swoje winy. Klęczałam płacząc przy ubikacji, bałam się.. cholernie się bałam. Ale udało się. Traz każde obżarstwo, zawalenie biloansu tak się własnie będzie kończyć. Mam wrażenie, że tu nie pasuję. Wszystkim coś wychodzi, jakiś mały spadek wagi, czy mniej centymetrów. Tylko nie mi. Jestem grubą świnią, która myśli, że schudnie ot tak. No ale przecież to głupie, bo takie coś się nie zdarza. Trzeba dołożyć coś od siebie, czego ja nie robię, od tygodnia, kilku dni? Nie wiem ile to trwa, w sumie nie chce wiedzieć.. Ale męczy mnie to, cholernie mnie to męczy. Czuję się bezsilna. Czytając niektórych z Was notki, uważam, że jestem jakiś wyrzutkiem, który myśli, że ktoś schudnie za nią. Boże, muszę coś ze sobą zrobić, ale nie wiem w jaki spodób.. Teraz wiem jedno, wymiotowanie wcale nie jest takie złe i jeśli nie zmieni się mój tryb życia, to wstąpi to do mojego codziennego życia. Boję się dalszych konsekwencji, wiele się nasłuchałam o tym, jakie są skutki etc.
Lubię uczucie pustki, zaraz poćwiczę i wypiję jakieś ziółka.
Wybaczcie mi, jestem tchórzem i nie potrafię się podnieść.
Upadłam, bardzo nisko, nie wiem nawet czy zdołam się podnieść..