Wszystko od nowa.
Wprawdzie trochę schudłam to najważniejsze.
Nie poddaje się.
Ale to wszystko już mnie przytłacza. Ta szkoła, Ci ludzie, ta fałszywość, sztuczność.. wszystko
Jak pomyśle, że mam iść tam jutro to płakać mi się chce.
Chyba każdy a nawet mój chłopak z którym jestem prawie dwa lata myśli że jestem osobą
wesoła ale ja tak ukrywam smutek..
Rodzice nigdy nie potrafili mnie zrozumieć. W sumie tak jest do tej pory, potrafią tylko ode mnie wymagać.
Staram się uczyć jak mogę a i tak moje oceny są beznadziejne.
Szczerze mówiąc motywacja spadła mi po pierwszym półroczu, miałam średnia 4.0 żadnej pochwały.
To po co mam się starać?.. A teraz będzie że się nie uczę, no cóż
Czuje się beznadziejna, brzydka, gruba, głupia i dużo by tu wymieniać.
Nigdy nie byłam z siebie dumna, bo z czego?
Czasem już nie mam nawet ochoty żyć. Ale wiem, że warto, że kiedyś w końcu nadejdzie ten czas
który pomoże mi z tymi wszystkimi myślami, życiem.
Mam nadzieje, że jutro nie będzie wiać bo mam zamiar biegać.
Jak myślicie zegarek to fajny prezent na 18 chłopaka?