Wczoraj było w porządku. Niestety zjadłam trochę chipsów i frytek, ale byłam strasznie głodna w pracy, więc sobie wybaczam. Wczoraj pracowałam od 18 do 4 nad ranem, o 5 poszłam spać. Dziś będzie pewnie tak samo..
Nocne życie barmanki to nie jest praca dla mnie :> Jestem strasznym śpiochem i wolę robić w dzień.
Jednak praca to praca, po coś to robię :)
Ogólnie wczoraj zjadłam tę jajecznicę z kanapką z serem, trochę arbuza, a w pracy trochę frytek i chipsów.
Dziś na wadze 67,9. Spada. Oby tak dalej. Już nie zawalę.
Chłopaki pojechali nad jezioro. Ja nie.
Nie chcę. Wstydzę się. Poza tym muszę odpocząć po wczorajszym i zregenerować siły na wieczór i noc.
Jak tak sobie pomyślę, że mogłam ważyć już nawet 66 kg, a zawaliłam dzień i od razu przytyłam, to mnie aż skręca ze złości.
Idę do Was, zmotywować się trochę :)
LIPIEC.
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31
Zaliczone.
Niezaliczone.