Wracam :) Trochę inna niż wcześniej, ale mimo wszystko to wciąż ja. Niektórych rzeczy nie zmienię,
choć bardzo bym chciała. One po prostu chcą się utożsamiać akurat ze mną.
Może na chwilę, na dziś, jutro, na miesiąc.
Dopóki mi się znów nie odechce przelewać myśli na fotoblożka
i sprawiać, że nie wiecie o co właściwie chodzi, podczas gdy wyjawiam wam całą prawdę o sobie.
Nawet tą najgorszą :)
Ostatnio nawet myślenie o tym wszystkim wolę odkładać na jutro. Mam wrażenie, że to się dzieje już dość długo.
Nie wiem, pogubiłam się, nie wiem, jaki dziś dzień tygodnia. Wstaję i zasypiam, kiedy jest ciemno.
Nie wiem, co ja właściwie robię. Ach, tak, przypomniało mi się! .. robię dobrą minę do złej gry.
Nie wiem. Może dobrze jest tak, jak jest. Zawsze lubiłam wmawiać sobie, że jest inaczej. Więc pewnie jest dobrze.
Pewnie tak.
Mam, co chciałam. Zbudowałam sobie linię obrony z obojętności. I tyle.
I jestem ja i obojętność. Boję się, bo kiedy zbyt długo zaglądasz w otchłań...
ona zaczyna zaglądać w Ciebie.
(oh, jeszcze nie zapomniałam, jak się wkleja link! :) nie jest tak źle, jak myślałam)