Nienawidze tego, jak wracam do domu i ryczę. I niczym nie moge tego płaczu powstrzymać.
A jedyne o czym jestem w stanie myślec to co zrobię, co sobie zrobię, po przyjściu i jak bardzo nie mogę sie tego doczekać. Dodatkowo dotarło do mnie, że fajnie by było już sie nie obudzić. Boje się siebie. Znów mam głupie mysli, ale nie potrafie sie tak zebrać, żeby komus to opowiedzieć. I nawet nie chce. Chce być kurwa sama, bo i tak tylko na to zasługuje. Wystarczy, że sobie już zjebałam życie nie będe go niszczyć kolejnym osobom. Chce być sama, zasługuje na to i chcę, aby moje imie niedługo pojawiło się w nekrologu jakimś. Nie mam sił już trwać. Bo ja nie żyje, a trwam w tym bezsensie. Pragnę ulgi. Może nastepne dni przyniosą mi troche odwagi.