Z listy spraw, na których Ludziom zależy, zostałam już wykreślona dawno temu. Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele Osób otacza ta otoczka miłości, akceptacji, bycia potrzebnym, którą, gdy zostaną już w pełni dojrzali, zamienia się na krótkie rozmowy i ewentualne potrzeby zaspokajania majątku. W mojej Rodzinie szybko to zginęło, chyba za szybko. Nikt nie wie, że trzeba okazywać miłość małym Dzieciom nawet, kiedy Jej nie ma. Kiedyś największym przekleństwem było dla mnie to, że Brat miał większe znaczenie. Teraz sama z siebie chciałabym, żeby chociaż On miał ten byt i odpowiednią ilość emocjonalnego bagażu zapewnioną od zewnątrz. Nikt nie pała potrzebą sprawienia, bym czuła się wyjątkowa i dowartościowana, a kiedy już chcą mi trochę ulżyć, kłamią w tak oczywisty sposób. Łatwiej w sumie nie słuchać, a potem robiąc to chcieć odbudować wszystkie strony, których nie zaspokojono tak, jak się powinno. Zaspokoić, co to w ogóle znaczy? Czym jest przywiązanie Rodzinne, skoro nigdy Go nie zaznałam? Jakie znaczenie ma moje szczęście, skoro nikomu nie mogę Go ofiarować? Co znaczą moje niepowodzenia, skoro sama ja jestem jednym wielkim niepowodzeniem właśnie. Zwykła Dziewczyna, ze złego czasu i nieodpowiednich Ludzi. Niezwykła Dziewczyna zminimalizowana do roli wytykania Jej błędów i poszukiwania właśnie w Niej tej ciemnej strony, której sama sobie Kobieta nie pokaże.
Czemu, Mamo, nawet gdy wiesz, że zapaliłam, nie porozmawiamy? Możemy o czymkolwiek, możemy pogłębić się w Twoim bólu zakochanej w desperacji Córki. Możemy pomilczeć, ale we właściwy sposób, wspólnie myśląc nad tym, że los zgotował Nam tak wspaniałe rzeczy ale w najmniej odpowiednim momencie.
Podpisała się pod spodem dziesięciolatka. Dziewczynka z ambicjami i przyszłością spełnionej, ślicznej Loretki. Ale szczęśliwa. Bez szacunku i masochistka, ale wspaniała .
A jednak jest piętnastoletnią, zmarnowaną i oplutą - ciemną i znienawidzoną Durnotą.
My time makes me dead.