Przyłapałam się w końcu na tym, że non stop myślę o styczniu i dopowiadam sobie wszystko, co się stanie, ze szczegółami, dialogami, gestykulacją, po prostu przez chwilę jakby nie ma mnie w tej chwili tylko tam, skupiona, wymyślam, co mogłoby być. I oczywiście jako ogromna optymistka - wszystko idzie super, chwalą mnie, kochają itd. Jejkuś, jak myślę o tym, jaką radość bym zyskała włącznie z pozwoleniem, to mnie aż nie wiem jak to opisać. Porównując do sprawy z czerwca, kiedy zaczęłam piszczeć na cały głos, rozbeczałam się i śmiałam z radości - tego stycznia bym nie przeżyła. Umarłabym ze szczęścia no, gdyby mi się udało! A palpitacje serca by sprawiły, że bym ożyła i była najszczęśliwszym człowiekiem który ma {względnie} pierwszą chwilę życia właśnie.
No a dieta - fuck. W pewnym sensie jest lepiej niż było, ale nie wprowadziłam jeszcze 1000. Jak już wprowadzę będę starała się jedynie owoce, warzywa i białko {białko mogę polecić, bo mam 3 sytuacje w Rodzinie i wszystkie byy sukcesem: Brat- 16 kg mniej w niecały miesiąc, jest nastolatkiem i dosyć mocno przy tuszy, Tata- nie wiem dokładnie ale chyba ok. 10 kg w 2 miesiące, chociaż pewnie się machnęłam, bo nie mam danych o Jego wadze. A Mama też gdzieś tyle co Tata. Chociaż to możliwe, że Mama miała -12, a Tata miał trochę więcej minus to może np. 14. No nie wiem, ale Brat jest pewny. Wszyscy jedli na prawdę dużo podczas diety, niby czytałam o Jej szkodliwości, ale energii się ma sporo, mięśni się nie traci, spoko. Rodzice jedynie mają silne niedobory witamin i anemię. No i po diecie wszyscy też jedzą sporo, każdy przytył, ale nie mam pojęcia po ile. Wiem, że Brat 4 kg, a On je napraaawdę dużo ;) Mam nadzieję, że kogoś zmotywują}, dużo pić i głównie wody, nie wiem czy rzucę kawę, bo niekonieczine wierzę w Jej szkodliwość. No i jak się postaram to może być 46 do 23 grudnia niby, ale ja nie chcę jechać jak na chama i jak najszybciej, do tego 23 starczyłoby mi te 49.5 bezproblemowo, a 48 to już by było super.
I chyba wyczerpujący wieczór/noc(?) mnie czeka.
Rozciąganie, czytanie, ćwiczenie, inne lekcje. I jeszcze sprzątanie.
Fajnie, lektura zamiast mojej ukochanej rujnującej wszystkie śliczne złudzenia? Dobra, dzisiaj na to pójdę.
No, Rodzice, idźcie na ten basen, bo zapalić nie mogę.
Do stycznia (!):
*ustabilizować swoje życie i poprawić oceny
*schudnąć- max. 48 kg, jak by się udało to 45, ale nic na chama
*poprawić stan cery, cellulitu, trochę tam włosów i paznokci ale to praktycznie bez znaczenia
*wzmocnić i rozciągnąć ciało jak najmnocniej się da, chociaż trochę techniki ogarnąć
*OLŚNIĆ Ich. jak będzie trzeba to padnę na kolana. ;)
Inni zdjęcia: Rusałka admirał na dobranoc :) halinam... maxima24... maxima24... maxima24Testowy wpis nigdyci... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24