Wczoraj (bo pisze ten post już po północy) był jeden z najepszych dni w moim życiu. Uzyskałem certyfikat z LabView. Mega prestiż!
Na kierunku zaliczyły jeszcze 2 osoby prócz mnie, zajebisty wynik biorąc pod uwagę że rok temu był tylko jeden szczęśliwiec z certyfikatem na całym roku mechatroniki.
Dzięki temu mam już z automatu piątkę z ćwiczeń i z wykładów z systemów. Jutro miałbym egzamin z systemów na 8 a tak wkrączę triumfalnie na sale, by powiadomić profesora że otrzymałem certyfikat:D .
Ten certyfikat jest kolejnym kamieniem milowym na drodzę mojego aktu samodoskonalenia się. Jest jedną z tych rzeczy która przypomniała mi że przez krew, pot i łzy trzeba dążyć do założnego celu. I osiągnąć go choćby tylko po to, by przez chwilę doświadczyć tego euforycznego tchnienia szczęścia, radości, spokóju, uznania... Ten certyfikat to może nic nadzwyczajnego, ale skuces buduje się małymi krokami.