Idziesz na górę, wchodzisz po tych jebanych schodach, czekając kiedy się skończą.
Liczysz stopnie, tracąc poczucie czasu.
Po mału zapominasz jaki miałeś cel wchodzenia na nie.
Czasami nawet zastanawiasz się po co na nie wchodzisz.
Spoglądasz w górę, i myślisz
"Na chuj ja tam wchodzę?! Przecież tam nic nie ma"
Ale na tych pierdolonych schodach spotykasz innych.
I czasami zapominasz jak bardzo męczy cię każdy krok.
Zapominasz o swoim zmęczeniu.
I idziesz.
Śmiejesz się. Rozmawiasz. Z podniesioną głową wspinasz się wyżej.
Aż nagle zauważasz,
że znów jesteś sam.
Że śmiejesz się tylko do siebie.
A głosy, które słyszałeś, to ty sam.
I znów wszystko tracisz.
Siadasz na tym jebanym stopniu i znowu się zastanawiasz
Po co to wszystko. Po co tam wchodzić.
Tracisz nadzieję, po mału zostajesz sam,
na końcu.
Bez żadnego światła, bez tlenu.
Ale nikt tego nie zauważa.
Nikt cię nie zna, nie pamięta.
NIe istniejesz.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24