Z daleka dostrzegam siedzącego na ławce Williama. Kiedy mnie zauważa macham do niego wesoło.
-Hej. Całuje mnie w policzek.
-Cześć. Mówię lekko speszona.
-Jak palce ? Głową wskazuje na moją lewą dłoń, która niestety, ale do końca lipca będzie w gipsie.
-Całkiem dobrze. Tylko czasami boli. Marszczy brwi.
-A bierzesz tabletki, które Ci przepisałem. Zaprzeczam ruchem głowy.
-Dlatego Cię boli. Zbliżam się do niego i mówię ściszonym głosem.
-Nie mogę. Mówiłam Ci, że nie ćpam juz. Łapie się za głowę.
-Ach, no tak. Przepraszam zapomniałem. Łapie mnie w pasie. Wybaczysz mi ?
-Zależy czy sie postarasz. Odparłam ze śmiechem.
-Więc to tak. Mruży oczy. W takim razie zapraszam się na szarlotkę i kawę.
W małej kawiarni rozchodzi się zapach ciast i świeżo parzonej kawy. Ze smakiem jem szarlotkę z bitą śmietaną i popijam mrożoną herbatą.
-Pyszne! Oblizuje widelczyk i odkładam na bok talerzyk. Will uśmiecha się do mnie.
-Chyba Ci smakowało.
-I to jak ! Już dawno nie jadłam nic tak dobrego.
-To dobrze. No, a teraz opowiadaj jak Ci minął ten rok. Wzdycham.
-Tak jak każdy. Studiowałam, pracowałam, uczyłam się i tak wkoło. A jak u Ciebie ?
-Nic ciekawego, ciągle tylko praktyki.
-Poznałeś kogoś w Chicago ? Pytam i upijam łyk herbaty. Wkraczamy teraz na tematy, które chyba są dla wszystkich byłych par niezbyt wygodne.
-Nie, to znaczy tak, ale nic z tego nie wyszło. Chyba jeszcze nie byłem gotowy. Zagryza wargę i patrzy mi prosto w oczy. A ty? Miałaś kogoś ? .
-Tylko przelotne romanse, nic poważnego. Uśmiecham się do niego, chcą rozluźnić atmosferę, która zrobiła się bardzo gęsta.
-Wiesz, Lucy. Zaczyna. Brakowało mi Ciebie. Myślałem,że jak wyjadę daleko stąd to wszystko będzie okej, zapomnę. Ale jednak tak się nie stało. Wciąż mam Cię w swoim sercu. Łapie moją prawą dłoń w swoje. Lucy, spróbujmy jeszcze raz, proszę. Siedzę tam jak sparaliżowana, z bijącym sercem i mężczyzną, którego kocham u boku.
*
Szybko zapinam rzemyk od kremowych sandałków na koturnie i wychodzę z sypialni. W kuchni wypijam pół kubka kawy i zjadam małą kanapkę z serem.
-Will, szybciej! Z góry zbiega szatyn w między czasie zapinając koszule.
-Jeszcze tylko łyk kawy i możemy iść. Poganiam go kiedy nakłada buty i zamykam mieszkanie na klucz. Wsiadamy do jego samochodu i ruszamy.
-Cholerny budzik. Klnę pod nosem pisząc sms-a do Kate, że sie spóźnię.
-Lucy, nic się nie stało. Wstaliśmy tylko pół godziny później niż zwykle. Pociesza mnie Will.
-Tak, bo nie stawiłam przez kogoś budzika. Unoszę gniewnie brew.
-Dlatego, że miałaś bardzo intensywną noc. Uśmiecha się lubieżnie, a mi przechodzi cała złość przypominając sobie nasze wczorajsze wybryki.
-Oj tak, ale następnym razem uprzedzaj mnie, że mam nastawić budzik.
-Oczywiście. Daje mi szybkiego całusa w policzek.
Inni zdjęcia: ttt bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegames