Chyba te zdjęcie już było,ale co tam. Jestem padnięta. Część nie za ciekawa, ale więcej nie daje rady sprawdzić, oczy same się zamykają ;< szok, trudno do jutra dacie radę ;)
-Teraz musimy zrobić rentgen, żeby to potwierdzić. Otwiera drzwi. Zapraszam do pracowni. Gestem wskazuje, żeby wyszła. Mijam go w przejściu, była to właściwie nanosekunda, ale mnie i tak odurzyły jego perfumy. Dobrze znam ten zapach. Idziemy wąskim korytarzem, przekręcam głowę tak, że widzę jego profil.
-Nadal używasz tych perfum, które ci kupiłam na 25 urodziny. Mówię z satysfakcją. Odwraca się do mnie i uśmiecha.
-Tak. Właściwie to skończyły mi kilka tygodni temu, ale kupiłem sobie drugie. Nawet nie wiesz ile czasu zajęło mi znalezienie właśnie tej serii.
-Po co ich szukałeś ? Marszczę brwi.
-Żeby przypominały mi o Tobie. Mówi całkiem poważnie, a mi prawie brakuje powietrza. Uśmiecham się pod nosem, czyli jednak nie chciał zapomnieć. Wchodzimy do pracowni, gdzie Will wykonuje prześwietlenie, które trwa zaledwie chwilę.
-Za jakieś 30 minut powinienem mieć je na tablecie, więc na razie odeśle Cię na sale segregacji. Kiwam głową na znak zgody. Okej, to do zobaczenia niedługo. Przyciąga mnie w talii do siebie i składa pocałunek na moim policzku, a potem odchodzi uśmiechając sie.
Siedzę na cholernie niewygodnym łóżku i sprawdzam telefon. Cholernie dużo wiadomości od Gabriela i kilka nieodebranych połączeń. Pewnie zrobiło mu się głupio, kiedy zostawiłam go samego z moją matką. Zresztą, co mnie to obchodzi ? Mam go w dupie, cholerny idiota. Znów chętnie bym czymś rzuciła, ale się powstrzymuje. Spoglądam na wyświetlacz telefonu, jest 23:56. Świetnie, po prostu świetnie. Opadam z westchnieniem na poduszkę i zamykam oczy. Jestem zmęczona i to bardzo, ale muszę wytrzymać jeszcze trochę.
-Nie śpimy księżniczko. Wesoły głos Willa mnie rozbudza.
-Nie śpię. I jak ?
-Tak jak myślałem, dwa palce złamane.
-Gips ? Pytam zrezygnowana.
-Nie. Uśmiecha się. Teraz mamy specjalne opatrunki,więc spokojnie będziesz mogła wszystko robić.
-Cóż, za pocieszenie.Prycham. Cały zabieg poszedł sprawnie, teraz tylko czekam na wypis i do domu.
-Miło było znów Cię spotkać. Patrzę Williamowi w oczy, piękne oczy.
-Ciebie również, Lucy. I stoimy tam wpatrując się siebie. Och, gdyby na chwila mogła trwać wiecznie, ale nie trwa, bo ktoś nam ją przerywa.
-Lucy! Spoglądam w bok i widzę biegnącego w naszą stronę Gabriela. O nie, nie, nie. Wyczuwam kłopoty.