No i po Paryżu, moi państwo.
Cały czas mam wrażenie, że zaraz wsiądę do metra, pójdę po bagietkę lub jeszcze trochę pokaleczę ten nieszczęsny francuski. W dalszym ciągu zapominam patrzeć na sygnalizację świetlną i przechodzę jak typowy mieszkaniec Paryża - na czerwonym. To był zdecydowanie jeden z najlepszych wyjazdów.
Moje największe marzenie zrealizowane. Czas pomyśleć nad kolejnym (:
Piątek świetnie spędzony, sobota jeszcze jeszcze lepsza - tama, cegielnia, ramzes, żabki, w końcu areszt....
Wiatrak, potrzeba, kubańskie rytmy, żona Cygana, pacman itd. Powtórka w następny weekend.
A dziś od rana aktywnie. Lubię takie dni.
Szczęśliwa jestem, tak po prostu (: