Sebastian...Nie ma Cię już ze mną 160 dni. Pamiętam jak dziś nasze pierwsze spotkanie. Zaraz obok drabinek gdzie kasowaliśmy się na fikołki. Pamiętam jak dziś ten dzień z przed 11 lat. Te letnie południe. Ja twoim pierwszym kumplem w Koszalinie, ty moim z poza miasta. Chciałbym znowu porozmawiać, znowu powspominać...Pamiętasz jak mimo wszystkich na osiedlu, bawiliśmy się u mnie Bioniclami? Do dzisiaj mam maskę LEVY, tą niebiecką od Ciebie. W trakcie pisania tej notki, znów lecą mi łzy. Tak jak leciały 5 lipca, gdy dowiedziałem się, że nie żyjesz. Wyszedłem wtedy z pokoju na szybowcowej, poszedłem zapalić. Myślałem, że ktoś robi sobie jaja. Płakałem już na samą myśl o tym. Nie potrafiło to do mnie dotrzeć, nie potrafiłem zrozumieć. 11 lat minęło od tak. Nasze pierwsze fajki, alkohol i jazz. Byłeś dla mnie jak brat, ostrzegałeś mnie przed złym i czyniąc to broniłeś. Chcę Ci podziękować za 11 lat przyjaźni...która dalej trwa. Wiem, że czuwasz i mnie chronisz.
Kochałem Cię jak brata i dalej kocham
Zawsze będę pamiętał...
Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą...