Jak próbuję sobie wmówić, że nie wiem co się ze mną dzieję, to zawsze w końcu uświadamiam sobie, że życie jest bezsensownie beznadziejne. Gdzie jest jakaś granica głupoty, jakiegoś konkretnego zachowania? Dlaczego mam jakiś cel i równocześnie, nie mam pojęcia czy tego właśnie chce. Dlaczego uzależniam się od ludzi? Dlaczego ludzie nie uzależniaja się ode mnie... Dlaczego jedni mówią, że na pewno wyjdzie, a drudzy, że na pewno nie? Gdzie jest ten dzwięk pomiędzy? Gdzieś przecież musi być, musi być ktoś, kto powie mi co innego...
Zostało tak dużo czasu i równocześnie nie mam go w ogóle ^^ Wiem, czego bym chciała, ale nie umiem togo przyznać, bo i tak nie jest mi to pisane, a jedyne co chce na koniec powiedzieć to : Wherever you are Aishiteru yo
//