Otacza mnie absurd. Czysty absurd. Od kiedy to ludzie tak strasznie zaczeli utrudniac sobie życie i wszystko komplikować? Przestali skupiać na swoich celach tylko bawili się w rzeczy, których nie chcą, nie potrzebują, które rozpraszają ich uwagę. Od kiedy zaczęli bawić się innymi ludźmi i grać na ich uczuciach, wykorzystywać do swoich celów? Od kiedy ja tak zaczęłam robić ?
Dzisiejszy dzień pełen umieranie przez okropne choróbsko wykorzystałam na odcięcie od świata i zastanowienie co ja wyprawiam. W październiku będę miała 23 lata. To najwyższy czas aby w końcu mieć wyznaczone cele i je spełnić, a nie poddać się syndromowi o nazwie "słomiany zapał" jak to robiłam wcześniej. Nie warto się rozpraszać i nie warto utrzymywać byle jakich znajomości.
Moje trzy najważniejsze cele mam i jak na razie robię coś w kierunku ich spełnienia. Poza tym mam przy sobie ludzi, którzy mnie motywują i wierzą we mnie co troszkę mnie dziwi. Nie chcę ich zawieść i nie chcę zawieść siebie.
Koniec z miliardem dziwnych "randek", spotkań nie mających sensu, koniec z ludźmi z którymi tylko zabija się nudę. Koniec z robieniem rzeczy innych niż te trzy najważniejsze cele. Koniec z szukaniem "ideału". Koniec. Koniec z tym wszystkim czego się nie chce i KONIEC ze spełnianiem oczekiwań innych.
Wiem, że dam radę. UE? Pewnie, spróbuję. Praca? Tak, o ile nie będę chorować jak teraz przez klimę, Camp America? Tak, to MUSI się udać i tu nie ma spróbuję, o ile czy ale. Tak i koniec.
Przepis na sukces?
Motywacja, wola walki i przyjaciele.
https://www.youtube.com/watch?v=MrVOF0brggE&app=desktop
Ilekroć zwątpię... przeczytam tą notkę