Zdjęcie do dupy, ale co poradzę.
Właśnie wróciłam z Kodrąbia, w którym spędzałam czas od piątku. Musiałam wrócić, choć chętnie bym tam pobyła dłużej, ale jutro me uro, więc ziomki makapaka.
Jutro biblioteka, ale tylko 4 godzinki. Ktoś musi zajmować się tymi dziećmi, żeby nie były tylko nołlajfami.
Rozpisywać się nie będę, bo chłopaki z K. wykończyli mnie fizycznie, przez (ogar) gry na ustrojstwie z kinectem.
3 wygrane z rzędu w tenisa to nie taki mały wyczyn, he? ._.
Leci Gospel - Hyc o podłoge - muszę się rozruszać przed jutrem.
Nie ma spania, miśki!
I na koniec podziekowania panu J., mojemu obiektowi westchnień.
Dziękuję, Bąblu ;*
A reszcie frajerów dzięki, nara.