Paris, Sassari...

Mały przykład tego, co nie podoba się prof. Berełkowskiemu. Akurat dla mnie ta dzielnica była wspaniałą odskocznią od ściśnętego, smierdzącego Paryża. Może i na dłuższą metę faktycznie ta wielkość wydaje sie wyrwana z rzeczywistości, przytłaczająca i powodująca wrażenie: "chcę stąd uciec!", ale wtedy to miejsce mnie zaczarowało. Dużo lepsze niż klaustrofobiczne centrum. :)

Ale walić to. JADĘ DO WŁOCH, DO SASSARI! Chyba jeszcze sama w to nie wierzę... To jakby wciąż było jeszcze w sferze marzeń. Tymczasem ja zaczynam już wypełniać formalności... Nie mogę się doczekać aż zobaczę zapakowaną torbę. Może wtedy do mnie dotrze, że jadę? Że jadę tam na około pół roku i... że pewnie zakocham się we Włoszech jeszcze bardziej. :)