Zdjęcie z Diną sprzed 2 mies, cos takiego.
----------------------------------------
Oh maj gad, zaraz się chyba utopię we własnym pocie. Ale, nie mogę narzekać, bylo wprost cudownie. Mały lasek był malowniczy, a polanki dawały miejsce na szybszy kłus. Ingrid troche ociągała sie w stempie tak, że dostała ode mnie kilka razy bacikiem, aczkolwiek nie mogę narzekać na kłus... Chodziła pięknie, pięęęęknie. Kłus w lesie to jest, kurde inna sprawa, bo tam musiałam ją zwalniać, ciągle dostawałam jakimiś gałęziami po twarzy p.p... Gdy znaleźliśmy się na samym kraju lasu obleciała nas chmara ślepaków i inne tego typu robactwo. Myślałam, że Ingrid szlak weźmie. Jeżdzenie w zastępie jest o tyle dobre, że tak naprawdę, aż tak nie musiałam jej popędzać... Hucułek za nami musiał kłusować, gdy my stępowaliśmy... Mówie wam Ingrid to jest wieżowiec... Jestem strasznie zadowolona e
http:// www.azjatyckicukier.blogspot.sg /2012/08/ dlaczego-nie-lubie-naturalnosci.html ----- Mądry artykuł