Dobry.
Tak to zdjęcie chyba już tutaj kiedyś było..zeszłoroczne urodziny. Takie akurat prawie na czasie bo niedługo przede mną kolejne i oby lepsze od poprzednich. Czuje się tak jak na tym zdjęciu albo i gorzej i nie, nie raziło mnie słońce, nie miałam też ochoty kichnąć albo nie pozować do zdjęć..chciałam tylko ukryć łzy jak teraz. Nie lubie okazywać emocji, ale czasem wydaje się być to nieuniknione i nawet jeśli człowiek bardzo się stara ukryć coś w sobie nie zawsze mu to wychodzi. Dzieje się tak wiele, że kiedy ludzie pytają mnie co u mnie nie wiem od czego zacząć. Najlepiej w takich sytuacjach okryć się fałszem i odpowiedzieć krótko "wszystko w porządku, po staremu" choć w głębi duszy wiem, że to nieprawda. Być może jednak chciałabym żeby tak było...Z pewnością mogło być dużo lepiej, ale świadomość tego, że może być też gorzej powoduje, iż staram się cieszyć z tego co jest i tego co mam. Kosztuje mnie to wiele wysiłku zwłaszcza teraz. Wszyscy cieszą się ze świąt i tego, że spędzą je w komplecie z bliskimi. A ja? Cóż ja szczerze mówiąc chciałabym zapomnieć o tym okresie i jak nigdy pragne aby to już mineło. I choć nie spędzę tych świąt tak jak pragnełam, mimo tego że bez bliskiej mi osoby mam nadzieje, że będzie to spokojny okres. Spokój - tego akurat bardzo mi trzeba. Trzymam kciuki za pewną osobe i z całych sił wierze, że z tego wyjdzie, że skończą się wizyty w szpitalach, a z głowy wyrzucę ten przykry widok jaki teraz mi towarzyszy, mam też nadzieje, że moje urodziny spędzimy już razem...To chyba jedyna rzecz jakiej teraz pragnę. Jestem kłębkiem nerwów, nie potrafię znaleźć sobie miejsca na świecie, mieście, otoczeniu, w domu. Mam wrażenie, że nie ma czegoś takiego jak moje miejsce. Czuje pustkę, totalna nicość i wiem, że to co robię na co dzień to tylko wypełnianie tej pustki. W głowie panuje jakiś totalny chaos, to wszystko jest pozbawione jakiegokolwiek sensu.. Kłótnie wcale mi nie pomagają i szkoda, że nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Gdziekolwiek nie jestem, gdziekolwiek się nie pojawię ktoś ma pretensje do siebie, do innych, do mnie. Odczuwam dodatkowe napięcie. Brakuje mi pozytywnych odczuć, przeżyć, chyba też jakiegoś wsparcia. Chciałabym żeby u innych bliskich też wszystko się ułożyło. Zupełnie nie wiem dlaczego tak to przeżywam, dlaczego tak bardzo przejmuje się innymi, dlaczego tak mi na tym zależy. Nie wiem też dlaczego napisanie tej notki staje się dla mnie takie trudne czy moze przez to, że jest bardzo osobista? Nawet teraz wzrok przesłania mgła. Czuje się podle, czuje się okropnie, czuje się winna. Dlaczego zawsze kiedy chce dla kogos dobrze, troszcze się, staram, próbuje pomóc wszystkie moje chęci są źle odbierane? Dlaczego zawsze na końcu czeka kłótnia? Czy naprawde nikt nie widzi tego, że mam dosyć takiego trybu życia? Takiego ciągłego niezdecydowania, stawiania mnie między młotem a kowadłem? Nienawidzę kiedy nie wiem czego oczekują ode mnie, ile mam dać i ile dostane w zamian, kiedy nie wiem co przyniesie jutro, kiedy tracę ostatnia bliską mi osobę. Czy to naprawdę już koniec?
"Nie ma ludzi bez uczuć, są tylko tacy, których przeraża to, że je mają."
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24Ja patkigdTaka ja patkigd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24