To nie chodzi o to, że ja go jakoś specjalnie wyczekuję i że kocham go nad życie.
Myślę, że taka miłość bez wad nie istnieje.
Zawsze mamy minuty słabości i krzyczymy łgarstwa wniebogłosy.
W tym wszystkim chodzi o to, że gdy na Ciebie patrzę to trzęsą mi się ręce
i jestem bezgranicznie szczęśliwa.
Gdy siedzisz u mnie w fotelu i wiem, że nie długo wyjdziesz to tęsknię już na zapas.
Niedawno nauczyłam się, że nie potrzebuję już cofać czasu tylko pragnę Cię tu i teraz.
I gdy rozmawiamy nagle wyrywa mi się jak mocno Cię potrzebuję.
Ale nawet jeśli to nie jest taka zajebiście wielka miłość to chciałabym Cię mieć przy sobie i mówić Ci
co jadłam na śniadanie i o czym śniłam,
śmiać się z Twoich nawyków, drapać Cię po plecach i nazywać "głupkiem".
Nawet jeśli to nie jest bezgranicznie wielka miłość.