Nazywam się Julia . Jestem narkomanką, schizofremiczką i dziwką. Najpierw zaczęłam ćpać i od tego zachorowałam na głowę. Żeby zarobić na substancje lecznicze i odurzające zaczęłam kupczyć otworami mojego ciała. Żeby jako tako znosić upokorzenia towarzyszące nieuchronnie lizaniu brudnych pijackich penisów brałam jeszcze więcej herci. Od tego pogłębiała się moja schiza. Potrzebowałam więcej i więcej leków. Dlatego potrzebowałam więcej i więcej klientów. To mnie przybijało, więc grzałam oporowo. Szajba odbijała mi się w czaszce jak piorun kulisty w gumowym pokoju. Psychotropy żarłam kilogramami. To kosztuje, więc decydowałam się na wszystko i z każdym. Nie mogłam tego znieść, więc musiałam się bardziej szprycować. Jednak powodowało to tragiczne zmiany w moim mózgu i stawałam się z każdym dniem coraz bardziej schizoidalna. Musiałam się leczyć szwajcarskimi miksturami, a importowane lekarstwa są drogie. Nie byłam w stanie zarobić na nie inaczej niż grając w amatorskich pornosach i użyczając swojego odbytu dwóm podstarzałym homoseksualnym sadystkom jadającym trupy emerytek biczowanych na śmierć w piwnicy pewnej willi położonej na obrzeżach miasta. Wstrząsały mną dreszcze obrzydzenia na samą siebie, które łagodniały jedynie po uczciwie zasłużonym, solidnym strzale kompotu.
Przez cały czas, kiedy byłam jeszcze szczęśliwym dzieckiem moich nieszczęsnych rodziców, później kiedy brałam, kiedy byłam chora i kiedy oddawałam się Ormianom i Azerom na klatkach schodowych, pisałam dziennik.
Teraz nadszedł czas udostępnienia go światu, żeby ostrzec niewinne dusze dzieci, które zrezygnowane niepowodzeniami szkolnymi zechcą sięgnąć po strzykawkę. Ku przestrodze - NIE, NIE, NIE!