mój kochany dupek.
Jestem dumna z tego konia, chodź ma on swój diabelski charakterek to mimo to jest bardzo kochany ;)
w sobote (przez namowę) był na krótkim tereniku stępowo-kłusowym by sprawdzic czy jest ok.
w niedziele teren nieco dłuższy w którym udział wzieli: Jordan, Karusia i Wulkan.. teren głównie oparty na zwiedzaniu..
Koniki były niezmordowane! na rżyskach ścigała sie z nami młoda sarna. Leciała najpierw z Wulkanem a potem równo z Jordanem, ale tylko przez chwilę bo przecieła nam drogę i pobiegła ciul wie gdzie..
następnie zaliczyliśmy jeziorko w Twardym Dole, czterokopytnym najwyraźniej bardzo się to podobało bo zaczeli brodzić w wodzie, chlapali się nawzajem (przy okazji nas też) uderzając przodnim kopytem w wodę.. potem próba pływania z koniem malutkiego kawałka również zakończona sukcesem dla wszystkich! następnie spokojniejszy (w nagrodę dla koni) powrót skrótami.
Tego dnia dwie osoby w tym Ja, zawaliły wtedy jakieś umówione spotkania- poprostu straciliśmy poczucie czasu.
było mi z tego powodu przykro, lecz raczej mi nie wybaczono..
tak gdzieś o 18.20 pomagałam Panu Rafałowi z pastuchem, (swoją drogą bardzo ciekawa sparawa). teraz konie mają jedno ogromne pastwisko ;) powrót do domu około 20..
piątek:od rana dzień spędzony w większości w Tczewie. potem na herbatkę u Arka i Michała, miło było ich znów zobaczyć ;)
w domu również gdzieś około 20 byłam..
dziś... jeszcze nie wiem co będę robiła.. to dopiero się okaże ;)
Pozdrowienia dla odwiedzających! ;)