Nadszedł czas, kiedy zaczynam potrzebować. Serce robi się chłodniejsze, bije spokojniej; każdy dzień przepełnia się monotonią... Zaczyna mi czegoś brakować. Nie chcę cudów. Nie chcę, żeby było cudownie, wspaniale i nie wiem jak jeszcze. Chciałabym, żeby chociaż raz było po prostu dobrze. Potrzebuję poczucia bezpieczeństwa, osoby, która będzie potrafiła je stworzyć. Potrzebuję tego zapewnienia, że jest ktoś, kto chce się mną opiekować i chciałabym mieć tą pewność, że nie odejdzie, że będzie przy mnie nawet wtedy, gdy nie będzie potrafił mi pomóc. Nie chcę już obawiać się o jutro, nie chcę sama starać się o wszystko... Nie umiem tłumaczyć ludziom co jest nie tak, bo niby co miałabym powiedzieć? Że brakuje mi czegoś, czego tak naprawdę nigdy nie miałam? Że chciałabym chociaż raz nie spieprzyć tego, na czym mi naprawdę zależy? Sama nie wiem gdzie popełniam błąd.. Sama nie wiem czemu to wszystko tak wygląda. Tak pusto. Czuję się taka... zbędna. Nie wiem już czy się starać, czy odpuścić...
Życie jest po to, żeby dawać z siebie jak najwięcej innym ludziom.. przecież..