takie tam z wakacji.
w zasadzie, to to dawno było, bo jakoś 3 miesiące temu równo.
i zleciało jak kot z biurka...zatem w poniedziałek czas na zajęcia ruszyć.
indeks zdany, hell yeah.
pięknie, trzeci rok, to powinno być mniej zajęć, ale nie, oczywiście na wnt musi być zawsze inaczej i mamy w tym semestrze najwięcej przedmiotów spośród wszystkich semestrów.
z językiem i poprawką z wydymały będzie to... hmm no tak! 12 przedmiotów!!!
cudownie, pięknie i pewnie z połowy egzaminy... :/
a teraz czas trochę popracowac, bo się od rana latało to tu, to tam, to fryzjer, to krawcowa, to szewc...
i wróciłam z woffu w awangardzie, na który poszłam tylko dlatego, ze to była ostatnia szansa siąść w awangardzie przed zamknięciem (cudownie, cudwnie, nie ma to jak zamykać jedno z 3 najstarszych kin w polsce, które ogólnie było jednym z najprzyjjemniejszych miejsc w olsztynie i do tego zawsze wif mógł puszczać tam swoje produkcje).
smuteczek.
i śpiąco.
i mój kot mnie woła, że muszę usiąść w innej pozycji, bo musi uwinąć się na kolanach :)