Na tym świecie jestem niewiele lat.
Przeżyłam już więcej niż nie jeden przeciętny nastolatek.
Między innymi wiele zawodów miłosnych.
Na początek opowiem coś właśnie o miłości.
Więc prawdziwą może nie długą pierwszą miłość przeżyłam w pierwszej klasie gimnazjum.
Byłam z nim ponad miesiąc.
Kochałam go bardzo mocno.
Lecz później okazało się, że robił to wszystko dla brechy.
Koledzy go do tego namówili.
Byliśmy ze sobą krótko ale byłam bardzo szczęśliwa.
Zerwał ze mną bo nie mógł mnie dłuzej oszukiwać.
Bynajmniej tak powiedział.
Jednak później chciał do mnie wrócić.
Ponieważ byłam w nim zakochana na zabój wybaczyłam mu i wróciliśmy do siebie.
Było przecudownie.
Jednak nie długo.
Nie zmienił się wogóle.
Był taki sam jak wtedy.
Teraz go nie widuje.
Postanowiliśmy być przyjaciółmi.
z poczatku bolało mnie to.
Jak widząc go na ulicy czy gdziekolwiek czułam ten sam ból w sercu jak po pierwszym zerwaniu.
Jednak później to mineło.
Poznałam nowego chłopaka i szybko zapomniałam o tych wszystkich złych wspomnieniach.
Miłość zamieniła się w prawdziwą przyjaźń.
Teraz wiem, że kocham go nie jako partnera lecz jako przyjaciela.
Moją drugą miłością ze wspomnień był o rok starszy chłopak.
On był wyjątkowy byliśmy ze sobą bardzo długo.
Czułam się przy nim taka wyjątkowa.
Jednak później coś zaczeło się między nami psuć.
Coś się zmieniło.
On patrzył na mnie z coraz większą wrogością i nienawiścią.
Nie wiedziałam co się dzieję.
Jednak później okazłao się, że mnie zdradził.
Powiedział mi to prosto w oczy.
Zabolało mnie to mocno.
Chciał, żebym mu wybaczyła.
Jednak ja nie umiałam .
Tak bardzo mnie zranił i myślał, że samo słowo przepraszam wystarczy.
Teraz nie mam chłopaka i ciężko mi z tym.
Wiem, że ktoś może sobie teraz pomyśleć, że nie mam chłopaka bo jestem brzydka a może dlatego bo po prostu się nie staram o to albo, że odrzucam ich.
Jednak nie bo ja chce mieć chłopaka.
Mieć kogo kochać.
Kogoś z kim będę mogła szczerze porozmawiać czy nawet się przytulić.
Jednak zawsze to ja jestem ta zła.
Zawsze ja musze być najgorsza...