Dziś dosięgłam dna słów.
Dziś ogarnął mnie ból.
Rozerwał serce, próbował zabić życie.
Dziś wyszłam szukać nadziei.
Nadziei na torach samobójstwa.
Tysiące myśli, tysiące łez, tysiące kłamstw.
Dziś mógł być sądny dzień.
Ale nie nadszedł.
***
W ruinach domu, na poddaszu pomiędzy potrzaskanymi ramami okien, w odłamkach szkła i rozbitych dachówek wyrosło drzewko. W zbutwiałej podłodze zapuściło korzenie. Wiatr obijał się od odartych z tapet ścian. Na zewnątrz szalała śnieżyca. Niedopałek papierosa upadł na podłogę z mojej zmarzniej dłoni...
Drzewko miało liście! Zielone, duże liście. Było krzywe i mizerne jednak rosło w górę do światła przedzierającego się z dziurawego dachu.
Miało siłę.
***
Kolejny pociąg przejechał.
Następnego nie było już widać przez ścianę padającego śniegu.
***
Żyję, jednak żyję.
W bolesnej świadomości rozerwanych marzeń.
Poranione do krwi dłonie, które chciały pozbierać odłamki złudzeń.
Nic nie będzie takie samo.
Wiosna mojego życia przyjęła oblicze nędznego drzewka o dużych, zielonych liściach.
Drzewka, które bez problemu można wyrwać z popękanej podłogi.
***
Mnie też można wyrwać z życia.
O wiele łatwiej niż kiedykolwiek przedtem.
Jednak będę walczyć dalej.
Diary of Dreams - The Weeding