Zamknąć oczy i płakać nad tym co nigdy nie nadejdzie. Zabijając złudną nadzieję.
Czasem nachodzą mnie myśli żeby wyrwać sobie serce i popatrzeć jak w moich rękach przestanie bić. Leżąc w łóżku wyobrażam sobie, że umieram. Dlaczego tak bardzo nienawidzę życia? Dlaczego przepowiadam sobie własną śmierć? Robiąc z siebie ofiarę coraz bardziej pogrążam się wmawiając sobie, że tak będzie lepiej. Tak bardzo chciałabym zobaczyć własny pogrzeb. Czy to złe, że pragnie się tego czego wszyscy tak bardzo się boją? Mówię do siebie: “Przestań płakać..” niewiedząc dlaczego płaczę. Rozkazuje w myślach sercu “Przestań bić!” ono jednak mnie nie słucha bijąc mocniej i silniej. Dlaczego wszystko odwraca się przeciwko mnie. Słysząc smutne dźwięki pianina przypomina mi się jak grałam. Będąc dzieckiem kochałam grać na pianinie.. choć nie umiałam zawsze wychodziła mi z tego jakaś smutna melodia. Mimo wszystko kochałam te melodie. Były one czymś nowym w moim beztroskim życiu. Czymś co budziło strach a zarazem fascynacje. Miałam sześć może siedem lat gdy odchodząc od pianina podeszłam do mamy i spytałam się jej czy umrę. Od tego czasu tak bardzo bałam się śmierci, że nie chciałam spać.. myślałam, że już się nieobudzę. Oglądając smutne filmy, czytając dramatyczne książki zazdrościłam ich bohaterom, którzy mieli problemy. Moje były niczym wobec ich zmagań z codziennością. Przyszedł więc czas a z nim przyszły i problemy, ale ja nie umiałam sobie z nimi radzić.To nie były problemy z książek, z filmów..to było to co potrafi zgotować tylko życie a nie wyobraźnia pisarza. Pamiętam jak zemdlona upadłam na zimną podłogę łaziennki widząc swoją krew. To jest jedynie ulga, nie jest ucieczką, nie jest przyjemnością.. to tylko ulga, jeden ze sposobów na zagłuszenie bolesnych wspomnień. Dziękuję za otuchę tym, którzy wiedzą i rozumieją. Kocham Was za to że mogłam Wam zaufać za to że trzymacie mnie za rękę na granicy zaświatów...
Z pamiętnika 14.01.2007