Nie znam Cię zupełnie, spędziliśmy ze sobą trzy dni, trzy dni w trakcie których byłeś na uboczu, wylączony, jako jedyny ze mną nie flirtowałeś. Samiec alfa czystej krwi, najlepszy we wszystkim, kwintesencja pewności siebie, arogancji. To pokontne, szelmowskie spojrzenie na mnie, które czasami wyłapałam. Ta wigilia firmowa, impreza, alkohol, duzo alkoholu, taniec. Widziałam Cię gdzies kontem oka. Wszyscy byli zbyt zaaferowani zabawianiem mnie, bym ja mogla sie zajac uwodzeniem Ciebie. Chwila, dosłownie sekundy, ktoś szarpie mnie za dłon i ciagnie do tanca. To Ty. Wszystko stalo sie jasne. Upojenie, wirujace ciala, bronilam sie i tak za dlugo. Nasze wargi sie regularnie stykały, nie bylo nikogo wiecej na sali. Nagle ucieklam do domu jak kopciuszek, nie pamietam drogi do mieszkania. Zdecydowanie za duzo wina. A ja już tęsknie, ciagle mysle. Jak mozna tesknic za kims kogo sie nie zna? za kims tak po prostu, za jego obecnoscia i spojrzeniem przeszywajacym na wylot. Boze jak ja uwielbiam facetow w bialych koszulach, z wielkimi brazowymi slipiami. Ciekawe jak dlugo dam radę się bronić..? Chociaż bronić się wcale nie chcę.( Przyjaciolki juz obstawiaja zaklady. ) Chcę podłapać Cię za pośladek i przygryźć namietnie Twoją wargę. Dokładnie tak jak robiłam to pod ścianą.
Wywaliłam wszystko z siebie, więc teraz ma mi przejść, pierogi się same nie ulepią!