Cierpię z powodu braku jakichkolwiek większych, niecodziennych emocji. Nudą jednak tego nazwać nie mogę. Żadnej wyniosłości. Żadnego przejęcia. Dni nastepuja po sobie, wszystkie podobne do ostatnich. Rutyna? Nie, tez nie. Pieprzone ranki, pieprzone popołudnia, i jeszcze bardziej pieprzone wieczory.
Najzwyklejsza, najmniej ciekawa nieciekawość.
+ syf i pomazane ściany. Kto mi zafunduję farbę?