Ot, może i nieco spóźnione, ale zgodne z obietnicą - zdjęcie Dorci w pogodni za ptokiem.
Ptokiem, jako że na ptaka tej torbie czegoś brakuje, jak na zwykłą reklamówkę natomiast była zbyt złośliwa.
Goniła, dopóki ptok nie znalazł się w jej dłoniach. To mogłoby być cokolwiek, marzenie, wspomnienie, sukces, whatever. Złapała to. To mogłoby być pokrzepiające.
Ja natomiast, hm... Chyba tonę wśród setek różnych myśli i emocji.
Zbyt zniechęcona i obojętna, by nauczyć się pływać, lecz wystarczająco szczęśliwa dzięki ostatnim dniom i zdeterminowana, żeby dalej leniwie dryfować z twarzą nieco ponad powierzchnią tego wszystkiego.
Po raz pierwszy od bardzo dawna zdałam sobie sprawę z tego, że życie na serio jest chujowe, a jednak dopiero teraz nie było to w stanie mnie zdołować.
Sposób, w jaki zjebałam ostatni rok, a także to, jak maluje się przyszłość. Mogłabym być robotem. To byłoby szalenie wygodne...
Ale teraz cieszę się chwilami, póki je dostaję.
Trzymać się mi tam... Też gońcie za marzeniami, wyobrażeniami, plastikowymi reklamówkami. A nuż komuś z Was się to uda, za co trzymam kciuki.
Ave.