Jesteśmy dwie.
Ja i Ona.
Ja i Depresja.
Ja i druga marta.
Staramy się nie wchodzić sobie w drogę, grzecznie mijamy się na rozciągniętej po jezdni zebrze.
Kiedy to tylko możliwe. Bez podnoszenia głowy, bez grzecznościowego kiwnięcia.
Wzrok wbijamy raczej w chodnik.
Najgorzej jest, kiedy łączymy się w ptasi klucz.
Lecimy wtedy do ciepłych krajów, nasz instynkt kieruje nas na wspólne tory.
Wtedy irytujemy się na siebie.
Stąpamy po cienkim lodzie.
Cienkim jak lustro.
Widać pod nim ryby i wodorosty.
Wtedy widzę wszystko, gdy jest nas dwie.
Widzę jaśniejsze niebo, dotykam pierzastych cumulusów.
Brodzę z kaczkami w szuwarach, słyszę najcichsze szepty,
myśli niewypowiedziane.
Słyszę drugą siebie.
Pełną niezaspokojonych pragnień.
Tańczę na stołach świata,
opluwam bogów, których tworzy mój umysł.
Zrzucam z siebie ubrania.
Kulę się w białej, bezimiennej pościeli.
Słyszę,
tajemniczych ludzi.
Widzę,
przedmioty, których nie widzi
pierwsza Marta
Kiedy rzucam jej głową o ścianę
odczuwam rozkosz.
Śmieję się obłąkańczo.
Zastygam.
W niepewnościach o dziś, za chwilę, o jutro.
Mogłybyśmy mówić o sobie bez przerwy.
Więc żegnamy Cię przyjacielu.
My dwie.
M&m
Szpital psychiatryczny 33 dzień.