` Kiedy zapatrzyłem się w porcelanową buźkę maleństwa, które w połowie było wampirem,
a w połowie człowiekiem, wszystko co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie,
uleciało ze mnie niczym pęk balonów uwolnionych serią cięć. Nie dryfowałem jednak.
W miejscu trzymała mnie nowa więź o stokroć silniejsza niż tamte razem wzięte.
Jedna więź, ale jakby ich milion. I nie sznurków od balonów,
tylko stalowych kabli łączących mnie z jedną rzeczą z centrum wszechświata.
Rozumiałem to już rozumiałem, gdzie ono leży.
Nigdy wcześniej nie dostrzegałem tej symetrii w budowie kosmosu,
ale nagle uznałem ją za oczywistość.
To nie ziemska grawitacja sprawiała, że stałem, tam gdzie stałem.
Tylko nowo narodzona dziewczynka w ramionach blond wampirzycy. Renesmee. '
-m