nie wiem co sie ze mna dzieje.
chyba sobie nie radze.
7 tygodni.
tyle mi zostało.
na załatwienie wszystkich spraw.
na zamknięcie kilku rozdziałów w życiu.
na wyjście z tego koszmarnego dołka.
na zakonczenie całego tego syfu.
TAM będzie inaczej.
jak ? nie mam pojęcia.
za 5 tygodni
opuszcze te 4 ściany,
w których mieszkałam
przez ostatnie pare miesięcy
przynajmniej w końcu
nie bede musiała na Ciebie patrzeć
za każdym razem
kiedy wstaje rano
kiedy wracam po pracy
kiedy szykuje sie na impreze
kiedy ide po kolejną herbate
ze łzami w oczach
bo nie umiem sobie poradzić
z kilkoma gównianymi problemami
bo nie umiem
być silna
być obojętna
być zimna
być kimś innym niż jestem.
no kurwa, nie umiem.