Kazuo przyciągał do siebie Yukio jak rybkę na wędce, pociągnął go na górę do swojej sypialni. Drzwi zamknęły się za nimi z trzaskiem. Bez zbędnych ceremoniałów przyparł Yukio do ściany i obsypał go gradem pocałunków. Ręce błądziły po jego ciele, a Yukio nie miał siły się temu sprzeciwić. Jakby nagle cała jego energia życiowa wyparowała, po prostu mu się poddał.
Yu poczuł chłód na plecach. Ręce. Były lodowate. Przeszedł go dreszcz.
Kazuo zręcznie odpinał guziki koszuli przyjaciela, palcem wyznaczył dróżkę na jego torsie. Tą samą ścieżką wkrótce powędrował jego język.
Yukio wydał jęk podniecenia. Przyjemne ciepło ogarnęło jego ciało, krew napłynęła do twarzy. Więcej, pomyślał. Chciał zasmakować Kazuo, poczuć jego oddech na karku, jego ciepło, sprawdzić jaki smak mają jego aksamitne usta. Zciągnął mu koszulkę. Przywarli do siebie gorącymi ciałami. Kazuo cofnął się kilka kroków i obaj opadli na łóżko. Nie było tak duże jak Yukio, ale bez problemu mogli wyciągać się w każdą stronę. Palce Kazuo delikatnie znaczyły zarys mięśni. Jego dotyk przyprawiał Yukio o dreszcz. Jednocześnie chciał go więcej, więcej. Przyjaciel przesunął ręką po pasku od spodni, patrząc na niego badawczo, jakby pytał o zgodę. Yuu prawie niezauważalnie skinął głową. Kazuo zaczął odpinać pasek, następnie spodnie, nieustannie zasypując go pocałunkami. Całował go namiętnie, w usta, szyję, muskał wargami obojczyki, tak, jakby nie miało być jutra. Jakby ta noc należała tylko do nich i nic więcej się nie liczyło. Nagle Kazuo się od niego odsunął i zaczął grzebać w szafce. Yukio odsunął się od niego z myślą że może zrobił coś źle. Podkurczył nogi i patrzył ze zniecierpliwieniem na Kazuo, zachowywał się trochę jak małe dziecko, któremu obiecało się czekolade.
-Chodź do mnie- powiedział chrapliwym głosem Kazuo
-Ale&
-Ciii&- przytknął mu palec do ust- Ludzie używają słów tylko po to, by ukryć swoje myśli. Przejdźmy więc do czynów.
Yukio dopiero teraz zobaczył czego szukał Kazuo. Oliwka. Wylał jej sobie trochę na ręce i jakby z czcią namaścił nią ciało Yukio. W pokoju rozlał się słodki zapach piżma. Ręce Kazu zjechały niżej, do bokserek, w końcu pozbawiły go i tej cześci ubrania. Yuu nieco skrępowany nagością przyjrzał się badawczo Kazuo. Misternie rzeźbiony tors i ramiona pokrywały delikatne kropelki potu, włosy miał już w nieładzie, a w jego oczach tańczyły iskierki radości i pożądania. Wyglądał jak grecki bóg.
Kazuo także został pozbawiony wszystkich ubrań. Od koszuli po skarpetki. Wszystkie ich rzeczy leżały wokół łóżka. Pocałował Yuu po raz kolejny, tym razem brutalnie. Przygryzł jego wargę. Nagle puściły w nim wszelkie hamulce. Przygryzał skórę na szyi Yu, później delikatnie całując każde miejsce. Jego dłonie były wszędzie. Blondyn kwitował to tylko głębokimi westchnieniami i jękami. Przyciągnął go tyłem do siebie. Ponownie wylał sobie na ręce oliwkę. Yukio poczuł w sobie jego palce. Po chwili jednak jakby się rozmyślił odwrócił go twarzą do siebie, po czym oparł się o niego biodrami. Kazu zaczął bawić się sutkiem Yu. Najpierw delikatnie go ślinił, później przygryzał, ssał. Po chwili zabrał się za drugi sutek, aż w końcu usta sunęły w dół znajdując się przy jego męskości. Zaczął pieścić przyrodzenie ustami. Oddech Yuu stał się urywany i nierówny.
-Odwróć się szepnął Kazuo
Yukio powoli wykonał jego polecenie. I zanim zdążył krzyknąć poczuł w sobie Kazuo. Odruchowo zacisnął zęby. Z kącika oka polecała łza. Bolało. Zacisnął palce na pościeli. Kazuo delikatnie go posuwał, nie chcąc by bolało to Yuu. Wolną ręką pieścił jego przyrodzenie.
Kazuo zaczął pracować szybciej, już nie zważał na ból kolegi. Słyszał urywane jęki. Nie wiedział już czy swoje, czy Yukiego. Yu był ciasny i ciepły, zalała go fala rozkoszy i nie mógł się na niczym skupić.
Blondyn prawie krzyczał, jednak Kazuo nie przestawać. W ostatnie posunięcie włożył całą swoją siłę i oboje doszli jednocześnie.
Zziajani przylgnęli do siebie ciałami. Yukio wciąż trząsł się po ekstatycznym dreszczu. Już dobrze, myślał Kazuo. Kazuo głaskał przyjaciela po włosach, co jakiś czas obdarzając go uspokajającym pocałunkiem.
-Powiedz moje imię zażądał Kazuo
-Kazuo
-Yukio
-Kazu&- Kazuo zamknął mu usta pocałunkiem
-Kocham cię, Yukio- źrenice Yuu gwałtownie się rozszerzyły
-Ja& Ja ciebie też. powiedział, po czym wtulił się w kolegę. Do pokoju wpadała jasna sadzawka księżycowego światła. Yukio popatrzył na okno. Śnieg. Padał śnieg. Pierwszy tego roku. Zerknął na Kazuo. Kochanek oddychał równomiernie. Spał.
-Ja ciebie też.- wymruczał Yukio i również zasnął. Z uśmiechem na ustach.
Śnił o oceanie. Znów był na wyspie. Tym razem jednak nie było muru. Był tylko Kazuo i chatka. Powtórzyli tam wszystko co wyrabiało się dzisiejszej nocy. A później Kazuo znikł. Yuu był sam. Jego plecy owiał lodowaty wiatr- jak ręce Kazu. Przymknął oczy. Gdy je otworzył przed nim siedział po turecku Ryu. Zobaczył w jego oczach smutek. Kiedy chciał go zapytać co on tu robi, przyjaciel pokręcił tylko z dezaprobatą głową i znikł.