"Wiem, moja wina jak zawsze. Wiem, to moja wina ze sie zakochalam. Ale ja nie rozumiem jak czlowiek moze z toba spedzac codziennie czas, pisac kiedy tylko moze, lezec w lozku rozmawiajac o przyszlosci, nazywac cie "jego ksiezniczka", mowic ze ci kocha a potem traktowac cie tak jakbys nie znaczyla nic. Po co 'marnowac' czas jak potem znikasz. Jakby miedzy nami nigdy nic nie bylo. Udajesz ze mnie nie znasz. Po tym wszystkim mowisz mi ze "przesadzam." Jak gesty, 'uczucia', obietnice, jak 'milosc' moze sie tak szybko zmienic lub zniknac calkowicie? Najprostsze wytlumaczenie to ze zadna z tych 'rzeczy' nie byla prawdziwa. Ale dlaczego? Dlaczego, cos mowisz i robisz jak potem udajesz ze tego nie bylo? Po co ci to? Naprawde nie rozumiem jak czlowiek moze spojrzec ci w oczy i powieziec ze cie kocha, nie bedac szczerym. Moze tylko jak tak mam, ale ja nie mowie 'kocham cie' byle komu, nie moge spojzec komus w oczy i powiedziec ze ta osobe kocham wiedzac ze to tą osobe zrani. Nie wiem kurwa moze to ja jestem nie normalna."