...Zarzygane żółcią szmaty...
Odkryłem jak bardzo jestem nieasertywny. Od czego zależy czy jestem w stanie odmówić? Od ilości kieliszków moi państwo.
Wczoraj leżąc i lekko nie mogąc się ruszać, postanowiłem oddać się przemyśleniom. Bo i tak nie dałbym rady zrobić czegokolwiek innego.
Myślałem mianowicie o tym jak szybko, najlepszy przyjaciel może stać się twoim najgorszym wrogiem. Akurat wódka jest tego najlepszym przykładem.
Mogę powiedzieć śmiało, że kupując gorzką, uśmech na mych ustach gościł. Niestety, później, a dokładnie dziś rano, był to mój najgorszy wróg, który powodował we mnie odruchy wymiotne. Jaka może być tego metafora?
Powiedziałbym, że przyjaciel, z którym spędzasz za dużo czasu, staje się Ci bliski do porzygu. Tak, i to ostatnie słowo, zostało napisane umyślnie, porównując do alkoholu.
Sam miałem przypadek, że dzień w dzień byłem z moimi przyjaciółmi. Pierwsze dni były fajne, wspólna zabawa, nowe, niesamowite przygody, ale później wpadło nam takie coś jak "rutyna". Przez nią nasze relacje były bardziej kruche, niestabilne. Jak zrobiliśmy od siebie przerwe, to znowu było świetnie.
Wybaczcie, że dziś taka krótka notka, ale odczuwam za bardzo skutki dobrej zabawy.
Morał? Z niczym nie można przesadzać. W miłości, przyjaźni. Trzeba we wszystkim znaleźć umiar. Nie można się przyjaźnić za bardzo, kochać za bardzo. Do wszystkiego należy mieć stosunek "to się kiedyś skończy, ale nie teraz", bo inaczej może być identycznie jak z tym alkoholem. Jednak będzie bolało jeszcze bardziej.
Boli, boli HEJ!
Chory tydzień. W przenośni i dosłownie. Jestem chory. Pół roku na to czekałem, a tydzień przed feiami musiałem się rozłożyć. Jednak jako pilny uczeń najlepszej szkoły w moim miasteczku i tak pójdę do niej.
Kierwa, czuje się jak najsłabsze ogniwo. W każdym towarzystwie. Zespół, przyjeciele, nawet związek. Nie wiem skąd to wynika, często zakładam maskę pewnego siebie, ale rzadko kiedy faktycznie jestem. Nie wiem czemu, odnosze wrażenie, ze to właśnie moi najlepsi przyjaciele stanowią o moim braku wiary w siebie.
Jakże pozytywnie zaskoczył mnie wczorajszy dzień. Byłem w niebowzięty, jakby w swoim żywiole. Wśród znajomych, przyjaciele, dziewczyna obok, a ja się bawie, ba, WSZYSCY SIE BAWIĄ! Za to wszystko szczególnie chciałem podziękować osobą: Darling! ;* - I tak uważam, że wtedy wyglądałaś bosko | Aduś - jak to my, wpierdalamy, zawiodłaś mnie bo nie wpierdalałaś ze mną ;< | Klaudia - Nasza pierwsza impreza. Taka pożądna. Mam nadzieje, zę nie ostatnia | Kraka - no, umarłeś | Majka - ten twój zapał do picia mojego alkoholu... | Pele - ja nie znam, i nie poznałem takiego kolesia jak ty. Jakbym to powiedział wśród swoich OP! | Sebuś! - Wybacz, że tak w środku, ale jadę miejscami ze stolika. Mam nadzieje, że nie byłeś mocno zły, gdy zobaczyłeś mnie w roli trupa. Poza tym. Mimo wszystko ja wierze, że będzie tak jak chcesz. Zobaczysz! | Paulina, a właściwie momentami byłaś tak cicha, że aż słodka. Więc Paulinka - poznałem cie. Przyznam szczerze inaczej sobie wyobrażałem twój charakter, myślałem, że się zawidołem, ale byłem w błędzie, uwierz ^.^ | Beata, Bartek - Z wami zamieniłem może 3 słowa, ale dzięki, że byliście ;p
Chciałem komuś podać rękę, teraz RĘCE SĄ WE KRWII!
Pierwsza piosenka, poważna, którą nauczyłem się śpiewać od początku do końca. Niesamowite. Zabawne jest to, że bliźniaczą piosenkę ma inny zespół, a to jest jedynie cover. Moim zdaniem zmiótł oryginał z powierzchni Ziemii. Dlaczego to podsyłam? Nie ma jakiegoś specjalnego powodu, ale ta piosenka wyraża to, jak ostatnimi czasy się naprawdę czuje. A konkretnie fragment "Chciałem komuś podać rękę, teraz ręce są we krwii" - tłumacząc na nasze. Chciałem dobrze, wyszło jak zawsze.
Hetman - Czarny chleb i czarna kawa
Nawet nie wiesz Kapibaro,
Jak bardzo chciałem teraz z tobą pogadać.
Tak, o niczym, po prostu
Szkoda, że się nie zobaczymy
Chyba, ale mam wiarę :)