Ktoś puka...
Otworzyć, czy nie?
Problem jest.
Lubienie, przyjaźń, czy zauroczenie...?
Nie wiem.
10 lat to sporo czasu.
10 lat to inny pogląd na świat.
Inny kraj i kultura.
Rozumiemy się bez slow, ale czy tak zostanie jeżeli odpowiem:
"Spróbujmy".
Jak jakiś osioł staję pod wiatr.
Nie cierpię swojej upartości.
Swojego niezdecydowania.
Ehhhh...
Nie wiem czy warto znów ryzykować.
Minęło sporo czasu od kiedy moja wielka miłość poszła do łózka z moja koleżanka...
Zajęło mi dużo czasu przyswojenie się do jego obecności w gronie kolegów.
Zajęło mi wieczność przekonanie "głowy" ze nie warto się przejmować tym wszystkim.
Wciąż nie mogę zapomnieć tego co było, jakie było...
Wciąż nie mogę wywalić go sobie z głowy.
Czy on okaże się być inny, czy będzie taki sam?
Czy może to tylko lek na zranione serce i rodzaj zemsty:
"Patrz kretynie! Ja tez mam kogoś,
jest tysiąc razy przystojniejszy i lepszy od ciebie,
no patrz co straciłeś imbecylu!"...
Nie chce ranić jego. Nie chce dokładać sobie.
Ale cholernie samotnie jest nie mieć nikogo,
kto przytuli cie i powie: "głowa do góry skarbie".
Czy ktokolwiek rozumie o co mi chodzi?
Ja siebie bowiem kompletnie nie pojmuje.
Lato.
Moj scyzoryk.
Drzewo w parku.
Jakieś 4 metry nad ziemia.
Jestem człowiek-małpa.
Bylo tak słonecznie...