Zadziwiające, w jaki sposób ludzie definiują swoje role, jak nakładają
kajdanki na realne doświadczenia i są bezustannie zaskakiwani tym, co
wypada dla nich na ruletce wszechświata. Oto ja, mówią, zwykły hurtowy
sprzedawca ryb, siedzę za sterami wielkiego odrzutowca, ponieważ okazuje
się, że cała załoga jadła kurczaka w sosie curry. Kto by pomyślał? Oto ja,
gospodyni domowa, która tylko wyszła rano, by wpłacić do banku wpływy
z wyprzedaży organizowanej przez komitet rodzicielski przedszkola,
uciekłam ze skradzionym milionem w gotówce i przystojnym mężczyzną
z Organizacji Wyzwolenia Kurcząt Hodowlanych. Nie do wiary! Oto ja, całkiem
zwyczajny hokeista, nagle uświadamiam sobie, że jestem Synem Bożym
z pięciuset oddanymi wyznawcami w miłej, niewielkiej komunie w Strefie
Rozwoju Społeczności w południowej Kaliforni. Niesamowite!