Kiedy ktoś odchodzi, czujemy pustkę, strach przed samotnością, opuszczenie. Przytłaczają nas sprawy dnia codziennego. Bolą nas myśli, gesty, ruchy, czasami nawet i głęboki oddech, a gdy ktoś pyta "czy wszystko gra?", czujemy jak gardło się zaciska, a łzy cisną się do oczu. I nie ważne czy to był przyjaciel, kumpel czy miłość życia. Wystarczy tylko, że nam zależy i brak wyobraźni na kilka przyszłych dni przerasta nasz stan umysłu.I tak można wymieniać w nieskończoność. Jak poradzić sobie z odejściem kogoś kto znaczył więcej niż znajomy z którym wymieniamy uścisk dłoni? Przede wszystkim trzeba zmienić myślenie. Nie jest to łatwe, ale jeśli się uda to jest to połowa drogi do własnego sukcesu i radzenia sobie z ciężkimi sytuacjami, odnalezienie spokoju i harmonii.
I właśnie to będzie tematem mojej podróży, jest to mój sposób autoterapii.