W tęsknocie za najbliższym nie chodzi o czas, który minął od kiedy ostatnim razem się widzieliśmy, czy rozmawialiśmy. Chodzi o te momenty kiedy robiąc coś zdaje sobie sprawę, jak bardzo chciałabym, by On był teraz przy Mnie. Tak, niestety życie teraz na tym polega, aby coś mieć, trzeba sobie na to zapracować, wyczekać się. Nie mamy tyle czasu ile byśmy chcieli a gdy już go mamy zdaża się, że koliduje z obowiązkami. Przykre ale prawdziwe. To nam pokazuje jak bardzo powinniśmy się cieszyć tymi drobiazgami, tymi godzinami razem, tymi minutami, tymi chwilami uniesień, tymi słowami, tymi gestami, tymi spojrzeniami, pocałunkami, zbliżeniami, obecnością. Nigdy nie czułam tak mocnej chęci, takiego pragnienia obecności drugiego człowieka oraz smutku kiedy go nie ma. Może i niepotrzebnie się złoszczę, może powinnam być bardziej wyrozumiała, ale czasami po prostu już nie daję rady kiedy dociera do mnie, że muszę zostać sama ze sobą, że ta obecność której tak bardzo potrzebuje, musi poczekać na zrealizowanie. Tak jak Loading przy ulubionej piosence, czekam, czekam i nie mogę się doczekać, aaa jaka zlość jak się coś zatnie i trzeba czekać 2, 3, 4 raz... totalnie nieprzyjemna sytuacja. Chcę już tej codzienności, tej całkiem zdrowej i przyjemnej rutyny przy Nim. Chcę ograniczyć tą tęsknotę jak najczęstrzą obecnością. Bo choć ona dużo pokazuje, bo pokazuje jak bardzo zależy, ale mimo wszystko pragnę jej niwelacji !
Ps. Tęsknię !!! Mój Kanciasty