znów z Warszawy. trochę się tam narobiło zdjęć. : D
zapomniałam o paru epickich rzeczach, które tam się działy, więc szybko je streszczę:
~ w autuobusie przytaczanie best artykułów z Faktu (<333) jak "kurz złamał mi rękę", "kołdra próbowała mnie udusić" i wymyślenie nowego, który doskonale opisuje warunki łazienkowe w ośrodkach, gdzie przeważnie jesteśmy ulokowani podczas takich wycieczek: "PRYSZNIC CHCIAŁ MNIE UGOTOWAĆ", czyli "Ksawery S. (16 l.) z Gorzowa nie spodziewał się ataku wchodząc pod prysznic w ośrodku w Warszawie. wysłannikom Faktu powiedział: "najpierw leciała zimna woda, więc troszeczkę odchyliłem gałkę. wtedy zaczął lecieć wrzątek!""
, itd., itp.
~ w pokoju u chłopaków:
ja - gdzie tu jest kosz na śmieci?
ktoś - w szafie.
nie wiem czemu, ale mnie to rozśmieszyło. : D
~ znów w pokoju chłopaków.
ja (szukając klucza) - kurwa, nigdzie go nie ma!
Michał - widocznie ktoś chciał, żebyście zostały tu na noc. XD
pozatym, mniej optymizmu, choć wciąż są jakieś jego przebłyski. w środę złożyłam podanie, na Puszkina. ja pierdolę, jak ja się cieszę, że nie szłam tam sama, bo chyba bym się zaryczała. thx.
a dzisiaj wyniki i czekanie na nie - szanowny pan dyrektor (pozytywny aspekt - już niedługo nie będę musiała tego skurwiela oglądać! mwahahaha!) miał je wydrukować, by były o 08:30, były zaś ok. 09:40. anyway, wyniki były inne, niż się ich spodziewałam:
human - 40
(lol, spodziewałam się 44-45, ale chyba mieliśmy jakąś przejebaną komisję, bo każdy miał gorszy wynik, niż się spodziewał)
mat-przyr - 41
(lol, myślałam, że będzie 39, czyżby to znak, że jestem jednak powołana do bycia ścisłowcem? : D)
ogólnie mówiąc, to spodziewaliśmy się innych wyników, ale w większości byliśmy zadowoleni, z różnych powodów - np. Maciek dlatego, że z mat-przyra liczył na 33, a miał 43, lub Michał, który rozpierdolił system, i choć z humana nie poszło mu najlepiej- 32, zgarnął z mat-przyr 46, tym samym prawie ustanawiając rekord. nie wiem, jak on to kurwa zrobił, nie pytajcie mnie, ale nigdy go nie widziałam takiego zadowolonego. następnym razem chyba będzie miał taką minę, gdy wygra olimpiadę z wiedzy o płazach świata.
chciałabym również ogłosić, że dzień dzisiejszy stał się moim dniem przytulania. ja pierdolę, w życiu tylu osób nie ściskałam - z radości z wyników: Aga, Maciek, Karolina, z przyzwyczajenia/euforii z wyników - SIN TEAM, dla pocieszenia - Nela, z zaskoczenia i szczęścia, o którym dokładniej zaraz opowiem - Krzyś.
pozatym dzisiaj świętowaliśmy z Maćkiem ostatni niemiecki w naszym życiu, który się wcale nie odbył. <3 haha, a potem Maciek zrobił potop w klasie, bo pani G kazała mu podlać kwiaty, a doniczka była dziurawa. ^^
powoli sprawy szkoły się rozwiązują, i wygląda na to, że na Puszkinie będzie całkiem wesoło, jeśli dobrze pójdzie, to Krzyś będzie ze mną w klasie! :D pozatym będą też takie osoby jak Maciek, Michał vel Misza, Karol, Wiktor, Kuba, Filip. rozkurwimy kosmos, rzekłabym, gdyby nie to, że...
skończy się pewien rozdział w moim życiu, rozstanę się z pewnymi osobami, i nie potrafię, nigdy nie potrafiłam mieć daru przekonywania, a dla nikogo nie jestem więcej niż kilkoma linijkami w ich książce, nikt by za mnie nie oddał życia. mówię więc trudno, lecz myślę kurwa mać, czemu tak jest? chyba dlatego, że to działa w obie strony, a dostajesz to samo, co ty dajesz.
chciałam dzisiaj powiedzieć coś mądrego, ale nie czuję się już na to na siłach. dodam tylko tyle, że w zasadzie to dobrze, że na nic nie jestem już na siłach, bo przez połowę dnia ostatnio ryczę. bo wszystko się kończy, a ja mam cholerny problem, i nie wiem co robić. a wszystko, co zrobię, będzie miało złe konsekwencje, więc może lepiej pozwolić temu wszystkiemu płynąć, płynąć, i niech wszystko samo się uformuje? lub doszczętnie zniszczy.
z niemiłych informacji:
nie jadę na Open'era ze względu na jebane testy językowe, na których jedynym usprawiedliwieniem za nieobecność jest kwitek, że było się w tym czasie w szpitalu. nie zobaczę Pearl Jamu ani Anioua, chyba, ze spróbuję jeszcze coś wymyślić. ok, w poniedziałek sprawdzę, co da się zrobić w tej sprawie.
z przemyśleń Mai z dnia dzisiejszego (w zasadzie już wczorajszego), czyli cytat Mai na dziś:
czas jest naszym największym wrogiem. niszczy wszystko, a nic nie jest w stanie zniszczyć jego samego.
jako podsumowanie powiem tylko tyle, że naprawdę, mogłabym się jeszcze męczyć z niemieckim, z matmą z dyrektorem, użerać się z paroma osobami, byleby to zostało. w zasadzie byłabym w stanie się dla tego poświęć. wcale nie cieszy mnie to, co ma nastąpić już wkrótce. zaopatruje za to w dozę niepewności i niepokoju oraz kołatania serca bez powodu i bezsenności.