Pewnego dnia podejmujemy decyzje. Z porozu normalną, przemyślaną i dobrą decyzje. Na początku zawsze jest fajnie, później jeszce lepiej. Spotykamy się, spędzamy razem czas, nie myśląc o tym co będzie kiedyś. Później układamy plany pod siebie, razem wyjeżdżamy, i powoli zmieniamy swoje dotychczasowe życie na życie "razem". Coraz więcej wspólnych wyjazdów, ponajemy swoje rodziny, spędzamy urodziny. Wiadomo, pojawiają się problemy, ale są one wielkości ziarenka kawy - małe, które szybko stają się nie istotne. Zmieniamy również swoje decyzje na bardziej "nasze" niż "moje". I nagle przychodzi ten dzień. Jeden z (nie)wielu, które są sprawdzianem, tym małym testem od życia, czy ta nasza decyja, którą podjeliśmy była właściwa. Dochodzi załamanie, zmęczenie, przepracowanie i wszystko wydaje się złe. Na dodatek płacz, krycz, złość to wszystko potęgują. A my, w końcu rozmwiamy, i rozmawiamy tak długo, o tym co było dobre, co było złe i neutralne. I dochodzimy do wniosku, że to przecież głupota, nieporozumienie a przez to nie warto niszczyć tego co jest międy nami. I nagle wychodzi tak jak w filmach, że już następnego dnia wszystko nie tylko wraca do normy, ale te jest lepiej. Cieszę się, że tego 09.08 podjeliśmy taką decyzję i dziekuję za 30.12.
Zrozumiesz.
S :*
22 MAJA 2018
14 STYCZNIA 2018
21 PAŹDZIERNIKA 2017
6 LUTEGO 2017
3 PAŹDZIERNIKA 2016
31 SIERPNIA 2016
5 MAJA 2016
7 MARCA 2016
Wszystkie wpisy