Dawno mnie nie było. Dawno bardzo.
Niby od 18maja teoretycznie mam najprawdziwsze w świecie wakacje, niby teoretycznie czasu powinnam mieć dużo, ale jak to często w życiu bywa, teoria zdecydowanie różni się od praktyki, więc te wakacje i cała masa wolnego czasu to taki tylko pic na wodę, bo w rzeczywistości, od kiedy opuściłam SLOwskie mury, niewiele miałam wolnego czasu. Bywałam to tu, to tam, robiłam to i tamto i jeszcze siamto, a później doszła do tego wszystkiego jeszcze praca.
Generalnie pomimo upływu czasu, u mnie po staremu. Raz lepiej, raz gorzej- jak to zwykle w życiu bywa, ale nie narzekam, bo pomimo wszystko dobrze mi tu i teraz. Czuję się szczęśliwa, bez względu na te drobne zawirowania, problemy, które przecież zdarzają się każdemu, od zawsze. Tak po prostu było, jest i będzie, że życie nie może iść jak z płatka, że nigdy nie jest tak, że nie mogło by być jednak lepiej. A skoro jesteśmy skazani na te losowe przypadki, mniejsze czy większe życiowe defekty, to chyba z dwojga złego lepiej się pogodzić z takim stanem rzeczy i nauczyć się wychodzić z tego z twarzą, z możliwie najmniejszymi skutkami ubocznymi.
Dotychczas moje życie ubarwiały rozmyślania na temat matury, ale skoro to mam już za sobą, pozwalam sobie wpadać powoli w monotonny, letni wir- "sauna" w pracy odreagowana chwilą spokoju w domu, zwieńczona okazjonalnie afterkiem w Żaglu, chociaż nie da się ukryć, że TYCH wieczorów mam w tym roku mniej niż w latach poprzednich. Szczerze mówiąc sama nie wiem czym jest to tak naprawdę spowodowane. Może to ja się starzeję, a może po prostu zmienił się klimat. Poza tym jednocześnie ze zrobieniem prawa jazdy pojawiła się nowa forma spędzania wolnego czasu, z której z wiadomych przyczyn chętnie korzystam ( czyt. Kaspi).
I w skrócie właśnie tak mi płynie czas, właśnie tak mijają mi wakacje. Staram się wykorzystać je w pełni, czerpać z nich pełnymi garściami, w końcu to jedyne takie wakacje- najdłuższe w życiu, przed całkiem nowym etapem.
Ahoj!