był weekend, oooj był. właściwie to śmiałabym nawet powiedzieć, że było grubo- a, bo i było ;) imprezowanie w Patrykowym pokoju niewątpliwie utwierdza nas w przekonaniu, że kto jak kto, ale on to rzeczywiście fajnie ma na chacie. rodzinne ferie na Mazurach, słitaśne focie, stos kanapek, wycieczka do Bachusa i jakże zajmujące rozmowy na tematy jak najbardziej życiowe z Rysiem w roli głównej (ciekawe, czy cokolwiek z tego pamięta ?), zaspy, które w efekcie dają rozerwaną kieszeń, ciepła cola "z wczoraj", wrzuta.pl, rozmowy siostrzano-braciane, które oczywiście w żadnym wypadku nie nasuwają na myśl nic o gejach ani niczym takim (zresztą już z Asią mówiłyśmy, żebyś Patryś nie bał żaby) gorzka żołądkowa i tysiąc innych pierdół, łącznie z dymem, którego naturalnie należy szukać na kominie (prawda Kaspi?), które uczyniły ten wieczór nie-zapomnianym (NIEPOTRZEBNE SKREŚLIĆ :D)
trudny niedzielny poranek, a później kolejna część soboty, tym razem w niedzielę. niestety nie obyło się bez strat, zarówno tych materialnych, a mowa tu konkretnie o majtkach Patryka, jak i tych pozostałych, których nie będę wymieniać na forum. spiżarnia, którą ostatecznie zastąpiły kuchnie świata, znane ze swoich mrożonych kaczek, gdzie mimo późnej godziny nie zabrakło dzbanków z piwem i pizzy. a później parówki, popcorn i bar u Radzaja, poprzedzone niecodzienną podróżą Radzajowym powozem. West Ice, piwo i maszynka do tego, dają rzeczywiście ciekawe efekty :D ( prawda Panie Koziołku? bo zdaje mi się, że zmiany, to jednak u Pana są najbardziej widoczne )
Aśkowo, Martynkowo, Patrykowo, Mańkowo, a przede wszystkim MARCINOWO. jednym słowem- eleeegancio.
i powiem Wam szczerze, takiego fajnego Kaspiego, to możecie mi tylko zazdrościć. o ! <3