Oto zdjęcie zrobione ok 6.00 kiedy zobaczyłam ten cudowny puch.
Co z tego że wracałam do domu 4h...
Nic się nie dzieje.
A czasami dzieje zbyt dużo.
Czasu coraz mniej.
Wielkie zamieszanie wszędzie.
Chciałabym się znaleść w Warszawie, w teatrze Buffo.
Chciałabym usłyszeć jeszcze raz Metro- Litanie, jeszcze raz Tafle szkła (nie wiem jaki to tytuł był)
Chcę jeszcze raz być wpatrzona w wokalistów, czuć światła, lasery na twarzy.
Czuć młodość, wolność.
Czuć że wszystko jest takie proste.
Że wystarczy chcieć.
Trzymać za rękę bliską osobę, z łzami w oczach opowiadać tej osobie o tym że CHCĘ
iść TAKĄ DROGĄ jaką sobie wymarzyłam odkąd pamiętam.
Chcę znów pić tymbarka, płakać ze wzruszenia, czuć ciary, radość, śmiech.
Chcę.
Chcę.
Chcę.
Albo cofnąć się do TAMTEJ CHWILI.
Kiedy gdzieś wśród beznadziejności losu, trzymając się za rękę zaklinałyśmy czas.
Cztery ręce, dwie odmienne dusze, odmienne pragnienia i problemy i cztery ściany.
Oczyszczałyśmy się ze strachu, z paniki.
Telefon dzwonił- nikt nie odważył się odebrać.
Przez dwie godziny każda z dusz wykrzyczała wszystko co nie dawało jej spokoju przez ostatni czas.
Był wtedy strach, tęsknota i nadzieja.
Albo znów przeżyć ten cudowny dzień, cudowną datę- 10 grudnia, kiedy to życie zmieniło się na dobre.
Ty wiesz, że to był przełom i w Twoim i w moim życiu? Od tego dnia zaczęła się ta długa prosta która doprowadziła mnie do obecnego miejsca. Przeżyć tą zabawę, ten powrót i tą ławkę, kiedy to nie powidziałaś mi wszystkiego i dopiero nie dawno dowiedziałam się "o szyi" :D
Albo wrócić się do chwil kiedy podczas spacerów rozwiązywały się wszystkie kłopoty.
Odtworzyć wszystkie nasze pantomimy.
Wkurzać się, że znowu piszesz sms-a i radzisz sobie z tym doskonale dzięki tej Twojej cholernej podzielności uwagi.
Albo magicznego marca kiedy to w tym samym czasie rozweselały się nam twarze.
Koncert z ważną wtedy osobą, spektakl od którego wszystko się zaczęło.
Chcę.
Chcę.
Chcę.
nie mogę.
Wziąć gitarę, wziąć bongosa i wyśpiewać, wykrzyczeć to wszystko.
ANIOŁ STRÓŻ OPUŚCIŁ MNIE!
[jedyny podmiot zdarzeń JA.]
Pozostało jedynie wyobrażać sobie jakby to było gdybyśmy się nigdy nie minęły. Bo przecież warto RAZEM iść pod wiatr.
Ale to tylko wspomnienia, to już historia, a historia już się nie liczy. Wspomnienia są jak sen z którego się właśnie wybudziliśmy...
Wracając do poprzedniej notki. To wszystko było sarkazmem. Naprawdę nie uważam się za kobietę sukcesu. Chyba mi się coś nie udało...