Nic specjalnego. To jeden z tych słonecznych momentów w ubiegłym roku.
Gdy pomyślę sobie '2011' cicha i zimna kropla spada na pluszowego misia, który podarowała mi mama na święta, aby przypomnieć mi, że wciąż jestem jej DZIECKIEM. Chcę być dzieckiem. Chcę móc płakać z niezadowolenia, ze złości, bez posądzania o burzę hormonów przed miesiączką. Chcę tupać nóżką, gdy jest do dupy, gdy wszystko się wali, gdy moja wewnętrzna Anna zamyka się za złotym tabernakulum. Chcę być dzieckiem, które nie zabija samego siebie, by poczuć ulgę. Dziecku wystarczy, że mama podmucha skaleczone miejsce, pocałuje, przytuli.
Postanowienie noworoczne? Zapomnieć o zeszłym roku.
Pozytyw? Gorzej być nie może, powinnam przetrwać już wszystko. Zwłaszcza, że znów jesteś.